poniedziałek, 22 maja 2017

Jedna komunia za nami .Objadłam się jak bąk 😁Nogi spuchły mi tak ,że w buty się nie mieściły ale co się dziwić ,jak siedziałam tyle godzin .W domu to się położę ,a tam głupio mi było i ze swoim "chodzeniem" też nie miałam zamiaru się obnosić .😉
Wróciliśmy bardzo późno ,my jak zwykle musimy "zamknąć "imprezę .😁
Poranek jak zwykle u nas "energiczny" ,już wieczór taki był .Takiego powera dostaliśmy jak zadzwonił Maciek i powiedział ,że komunia jest na 9:0 ,a nie jak myśleliśmy na 11:0 .Byliśmy u Agnieszki obgadać sprawy 😉komunii o 22:00 ,szybko, szybko do domu wykąpać się naszykować rzeczy i pobudka 6:30 .Rano spraw setki ,bo to nie pasuje ,bo to nie wchodzi , bo coś tam .Bartka na pociąg odwieść -znów mecz - a Antek najspokojniej w świecie zaczął układać klocki ,Ktoś mu poprzestawiał i teraz oczywiście musiał to naprawić .Zaczęłam krzyczeć na niego ale skutek był odwrotny ,bo teraz to on musi je poskładać .
Udało się jakoś ,na pociąg Bartek zdążył ,my byliśmy pierwsi na komunii .
Wniosek ,...my następnym razem zrobimy tak samo .Znów będą neeerwy , inaczej nie potrafimy !  😵


Mamo ,mamo posłuchaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz